Ile mam w sobie życia..
29 maja 2019
Podlasie
2 sierpnia 2019

W wyniku pomyślnych wiatrów dużo roków temu znalazłam się na zielonej wyspie pogodowo wyposażonej w mżawkę zapewniającą długowieczną urodę oraz równie długowieczny reumatyzm. Przeżyłam kolejny rozdział życia, zamknęłam go z hukiem i po raz kolejny zajęłam się uzdrawianiem swoich pokręconych historii i wygładzaniem zmarszczek po sukience, po której ktoś nieuważnie pojechał żelazkiem we wszystkich stronach bez opamiętania.

I tak minęły kolejne dwa lata życia. I jeszcze miesiac. I jeszcze. I refleksja, taki znak zapytania, który sobie postawiłam już tyle razy, że zrobiła mi się od tego bruzda na czole, czyli co ja robię tu w tej zimnej krainie? Może poszukuje człowieka, choć zaczynam mieć wątpliwości, czy to możliwe, a raczej, czy ja czegoś nie rozumiem – i to akurat jest możliwe.

Więc ja tego nie rozumiem tak, że świat się powyginał. Tu z uczuciami trzeba się chować. I nie mówię tu o „hello, how are you”, odpowiedzią na jakie to pytanie nikt z zadających nie jest zainteresowany, ale o jakieś wypłycenie odczuwania. Tu tutejsi ludzie chodzą zimą w klapkach i nie czują. Ani zimna, ani ciała, ani uczuć. Oj, nieładnie tak pisać.. ale (i tu mi się ta bruzda na czole znowu pojawia) ja swoją słowiańską duszą i słowiańskim umysłem mam taki pomysł, że jeśli spotykam na swojej drodze kogoś, kto okazuje się być dla mnie ważny, to interesuję się nim jako człowiekiem. Jego życiem, jego relacjami, tym, jak się czuje, co lubi, co go czyni szcześliwym i z czym mu trudno, chcę z nim więcej być i chcę go bliżej poczuć. Chcę rozmawiać, popatrzeć w oczy. Zadzwonić o dziwnej porze. No i okazuje się, że patrząc przez okulary brytyjskie, to jest postrzegane jako demanding albo being needy. I tu już czoło moje całe pokrywa się bruzdami. I chcę się katapultować na księżyc, co najmniej. Bo wychodząc z tak różnych płaszczyzn, nie ma szans na porozumienie, są za to ogromne na frustrację. Bo ja nawet nie chcę wiedzieć, jak w tym świecie oddzielenia od serca, wyglądają relacje.

Tak oto, na bazie najświeższych doświadczeń, powstają nowe przekonania, nowe pole do pracy w uzdrawianiu siebie. Czyżbym uzdrowiła już wszystko tam z tych wcześniejszych harców na tym ziemskim planie i oto przychodzi nowe? No i to jest optymistyczna perspektywa, o której w tym kraju również się tak dużo mówi podkreślając jej wartość i nie mówiąc o tym, od czego odcina, ale to może innym razem..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EN