Wiersze

 
ciemno
cicho
lampa przymrużyła oczy
frędzle obrusu rozplotły warkocze
wieczorne
spod dywanu wypełza smutek
sadowi się wygodnie
w fotelu
jeszcze gorąca herbata
parę słów
co wpełzają między dźwięki muzyki
i już kot owija mu się wokół kolan
widzę
że zostanie ze mną
 

 
kwiaty moich pragnień
układam w bukiet
odstawiam na półkę
i żegnając
obolałym spojrzeniem wprost z serca
idę rozwiesić pranie
 

 
owoce mojego życia
parę słów które w kimś zostaną
sweter na drutach wełniany
i konfitury
 

 
samotność duszy
która nie pamięta
kim jest i skąd
dlaczego wybrała cierpienie
i zdradę
po co
pnie się i zsuwa
po śliskiej ścianie życia
w jego całej iluzorycznej
„rzeczywistości”
brnie w ciemności
z wielu dróg wybierając tę
najbardziej pod górę
i wiatr
przystaję
ze zdziwieniem unosząc brwi
grzebiąc po kieszeniach
w poszukiwaniu
jakiegokolwiek znaku
a może zamknąć oczy
może zawrócić…
 

 
jeśli kiedyś wygładzę wszystkie fałdy
będę mogła
ułożyć się bez załamań
i zagięć
zasnąć
z uśmiechem pod powiekami
zniknie oczekiwanie na jutro
a dziś spełni swoje zadanie
będę szczęśliwa
a serce
się uspokoi
 

 
dziobiąc oskarżeniami
strosząc pióra
z dumą
bo bardziej kolorowe
czyste jak sumienie
z każdym wydanym sądem
przeskakując na wyższą grzędę
jeszcze parę bezeceństw
do obgdakania
krzywd nie do przebaczenia
i wdrapując się grzbietach
już zbierasz się do lotu
niemal jak orzeł
lecz w kurniku
niebo jest pod pazurami
wystarczy pogrzebać
 

EN